wtorek, 3 lutego 2015

Tylko czekał, aż wszystko się samo ułoży.

źródło


Miał 40 lat. Za sobą zostawił rozwód, dwójkę wcale niemałych dzieci, pracę taką sobie i wyszedł z domu. Czy gdyby kilkanaście lat temu wiedział jak się jego potoczy to czy wszedłby do tego sklepu jeszcze raz? Kupiłby ten naszyjnik dla żony? Zacząłby rozmowę na temat niesprawnego samochodu sprzedawczyni? Nie wiadomo. Tak czy owak, nie mógł tego czasu cofnął i co się stało to się nie odstanie. Wiedział też, że nie miał co wracać do kochanki, która długo czekała jako ta druga. On też czekał, aż wszystko się samo ułoży. Cóż, jak widać nic się samo nie układa, a jak się nawarzyło piwa to trzeba go wypić. Nawet jeśli niedobre i z taniego browaru.

Zostawił za sobą dom, który wspólnie z żoną zaprojektowali. Mieli 25 lat kiedy się pobrali. Ani za dużo, ani za mało. Może tylko za szybko, bo po zaledwie 6 miesiącach znajomości. Nie wiedzieli o sobie wiele, ponad to, że zawsze chcą być razem. Szybka znajomość, szybki ślub, długie czekanie na wymarzony dom. Wcześniej parę lat z teściami. Długich lat. Za długich i zbyt intensywnie przeplatanych kłótniami. Ale na własny dom trzeba solidnie zapracować. I odłożyć. A potem i tak się wpakować w pętle kredytów, które będą spłacane przez kolejne dwa pokolenia. I w końcu im się udało i się przenieśli na wymarzone przedmieścia. Do domu. Do ogródka. Do miłych sąsiadów. Przenieśli się do małego raju, ale nie zapomnieli wziąć pare walizek z piekła. A jak wiadomo, ogień się szybko rozprzestrzenia.

Dom trzeba było spłacać i robił to on. Dzieci trzeba było wychowywać, a to z kolei było zadanie dla niej. Miejsca dla obojga już nie było. Kolejne kryzysu zakopywały początkową fascynację niczym odpadki z kopalni. Jednak pierwsze kilka miesięcy uniesień nie starczyło, by zrozumieć wzajemne potrzeby. Tego, że ona czasem chciałaby obejrzeć najnowszą komedię romantyczną w kinie. Tego, że brakuje jej tych kwiatów na kolejne rocznice. Tego, że już zapomniała jak to jest się przytulić do własnego męża. Męża, którego już dawno nie pochwaliła za ten drewniany domek, co zbudował dzieciom. Męża, któremu od lat nie okazała podziwu. Męża, który zapomniał widoku swojej żony w sukience i obcasach. I nawet nie musiał sobie przypominać. Ktoś inny to za niego zrobił. Tylko to już nie była jego żona.

A może i nawet lepiej, że się rozstali.

Dzieci przynajmniej mają przyszłość zapewnioną.

A on sobie życie jeszcze ułoży.

A może i nie.

Jestem też tu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz